
Już nie mógł. Napięcie było nieznośne. Początkowo miał nadzieję, że mapa Google kłamie. Jednak nie, bite 70 min jeszcze. Dzień jak co dzień. Zaczynał się już wiercić. Nerwowo poklepywać palcami o kierownicę. Trochę się poprzeglądał w lusterku, ale zauważył tylko zmęczenie więc wkurzył się dodatkowo. Czuł, że coś w nim rośnie. Dziwny ucisk w klatce piersiowej. Napinał palce u stóp – to w górę, to w dół. W końcu zaczął kląć ile się dało. Na prawo i na lewo. Każdemu się dostało kto był w niedalekiej odległości. Jakaś pizda się malowała. Jakiś chuj patrzył w telefon. Ileż kurwa można stać. Ruszył. Przejechał ledwie 10 m i znów postój. Przeklęta Warszawa.
Zatrzymał się okno w okno z jakimś gościem w okularach. Oglądał coś na telefonie. Przyjrzał się bardziej. Wykłady o psychologii pamięci. Przypomniał sobie, że też tak chciał robić. Włączył audiobooka o uważności. Nagle napięcie z niego zniknęło.
Co sobie bierzesz z tej historii? Przed czym Cię ona ostrzega? Co wnosi nowego? Jakie korzyści daje?